sobota, 25 stycznia 2014
Unknown
Trening
Crossowy
Koń: Charlotte, Cheyenne,
Black Widow
Jeździec: Detalli, Dyenney,
Agnieszka
Trening: Crossowy
Na co: Zwrotność
Gdy
zjadłyśmy obiad i osiodłałyśmy konie ruszyłyśmy na maneż by przeprowadzić
rozgrzewkę. Black Widow coś odbiło, latała jak oszalała po całym maneżu, żeby
ją uspokoić musiałam kawałek przegalopować i robić mnóstwo wolt. Jednak w końcu
moja praca się opłaciła, bo klacz się wyciszyła i uspokoiła. W drodze na tor
także czekały nas komplikację więc wjechałam na koniec zastępu by jakoś szła do
przodu.
Natasha
miała jechać pierwsza, lecz widząc, jak się rzuca, zdecydowałyśmy, że pójdzie
ostatnia. Czekając jak dwie klacze przede mną odjadą dostatecznie daleko
próbowałam opanować Romanoff. W końcu ruszyłyśmy, przy zagalopowaniu napotkałam
na trzy bryknięcia, jednak mocno trzymałam się w siodle i zaraz skoczyłyśmy
pierwszą przeszkodę. Przed nami ostry zakręt i od razu po wyjściu z niego
przeszkoda, wszystkie klacze pokonały ją doskonale i wskoczyły do wody. Ostry
zakręt w lewo w wodzie i wyskok przy przeszkodzie numer trzy. Popędziłam Widow,
przyśpieszyła n zakręcie w prawo, tak samo jak dwie pozostałe. I wykonała skok
nad hydrą, lecz nie tak ładnie jak Charlotte i Cheyenne przed nami. Kolejne dwa
zakręty a potem „schodki” w górę i w dół a przy wyjściu z nich zakręt. Na
ostatniej przeszkodzie, przez rzucanie głową Scarlett prawie wyłamała, ale
ostatecznie przeskoczyła. Klacze świetnie sobie poradziły. Wróciłyśmy do Winter
Mist gdzie rozsiodłałyśmy je i dałyśmy do boksu.
Unknown
Trening Crossowy
Trening
Crossowy
Koń: Charlotte, Cheyenne,
Black Widow
Jeździec: Detalli, Dyenney,
Agnieszka
Trening: Crossowy
Na co: Wytrzymałość
Następnego
dnia o dziewiątej rano, po zjedzeniu śniadania i względnemu ogarnięciu się
przyszedł czas by pójść na maneż, gdzie czekała z nami Haley i konie,
Charlotte, Cheyenne i Black Widow. Natasha jak zwykle się szarpała nie chcąc
stać w szeregu i próbowała kopnąć dwie pozostałe klacze stojące po drugiej stronie
praktykantki.
-
Dały ci wycisk? – zapytałam z uśmiechem odprowadzając Romanoff jak najdalej.
-
Troszeczkę. – zaśmiała się przyjaźnie i poszła pomóc komu innemu.
Rozgrzewka
polegała na tym co zwykle. Wyciągaliśmy i zbieraliśmy stęp i kłus, robiliśmy
dużo wolt i serpentyn. A gdy konie były rozluźnione udałyśmy się na tor do
crossu. Jechaliśmy w takim ustawieniu jak poprzednio. To był trening na
wytrzymałość, więc prawie cała trasa znajdowała się w wodzie. Ruszyłyśmy
szybkim galopem. Pierwsza przeszkoda i pewny sus do wody. Romanoff bryknęła z
zadowolenia jednak galopowała grzecznie dalej. Pogoniłam ją na drugą
przeszkodę. Następnie podwójna hydra w wodzie. Ona jak i dwie pozostałe klacze
świetnie sobie radziły, miały silne nogi i nieugiętą wolę wygranej. Czekały nas
jeszcze trzy przeszkody w wodzie, które klacze niezwykle szybko pokonały, a
następnie wyskok i meta. Pochwaliłyśmy je i pojechałyśmy do Winter Mist, po
rozstępowaniu umieściłyśmy w boksie.
Unknown
Trening Crossowy
Trening
Crossowy
Koń: Charlotte, Cheyenne,
Black Widow
Jeździec: Detalli, Dyenney,
Agnieszka
Trening: Crossowy
Na co: Szybkość
Po
południu zebrałyśmy klacze z padoku, wyczyściłyśmy je, choć usuwanie zaklejek
nie należało do najprostszych, i osiodłałyśmy mimo wszelkich protestów ze
strony Widow. Więc po kilkunastu minutach byłyśmy już na maneżu na rozgrzewce.
Natasha trochę rwała, jednak specjalnie to nie przeszkadzało i w miarę łatwo
dało się ją opanować. Wolty w stępie i kłusie bardzo pomogły rozluźnić konie i
kilka kółek w wyciągniętych chodach je rozprężyło. Po trzydziestu minutach ruszyłyśmy
na tor crossowy.
Ustawiliśmy się tak jak
rano. Najpierw Black Widow i ja, potem Charlotte wraz z Agą, a na koniec
Cheyenne dosiadana przez Dyenney. Ruszyliśmy galopem w równych, dużych
odstępach. To była trasa na szybkość. Dość duży, lecz w miarę prosty do
przejechania odcinek w pewnym momencie przecinany wodą, by konie także biegły
szybko w wodzie. Pierwsza, prosta przeszkoda pojawiła się dość szybko, dodałam
łydki a klacz pięknie skoczyła, zresztą tak jak crossówki za nią. Następna
przeszkoda doprowadziła nas do odcinka z wodą. Nie męczyła się w niej, wręcz przyśpieszała,
pędziła do przodu, robiąc jeszcze większą odległość od reszty niż ta wytyczona
przez nas. Pokonałyśmy dwie przeszkody w wodzie, trzecia wyprowadziła nas na
ląd. Cheyenne i Charlotte także bardzo szybko pokonały odcinek wodny. Po
wybiegnięciu czekała nas przeszkoda, dodałam łydki a klacz popędziła. Potem
łagodny, długi skręt, przy wyjściu z niego skok i meta. Konie sobie świetnie
poradziły, miały idealne tempo. Pochwaliłyśmy nasze sportówki i ruszyłyśmy
stepem do Winter Mist.
Unknown
Trening Crossowy
Trening Crossowy
Koń: Charlotte, Cheyenne, Black Widow
Jeździec: Detalli, Dyenney, Agnieszka
Trening: Crossowy
Na co: Trudność przeszkód
Poranne wstawanie tym razem nie było aż takie złe, wcześniej położyłam się spać dzięki czemu byłam w miarę wypoczęta. W swojej liliowej piżamie z białymi wykończeniami zwlokłam się niechętnie na dół. Przy stole czekała już na mnie Dien z śniadaniem. Goframi i trzema miskami z różnymi owocami. W jednej były borówki, drugiej truskawki a w trzeciej wiśnie. Była także butelka z bitą śmietaną, której posłałam tęskne spojrzenie.
- Tyle pyszności. – musiałam się naprawdę pilnować by ślinka mi nie pociekła, byłam bardzo głodna.
- Smacznego. – zaśmiała się i sama nałożyła sobie dwa gofry.
Do kuchni nagle wparowała Agnieszka, głośno otwierając drzwi i trzaskając nimi o ścianę, którą tydzień temu malowałyśmy na letni, brzoskwiniowy kolor.
- Co się stało? – zapytałam rozeźlona widząc szarą rysę na nowo nałożonej farbie.
- Okazało się, że za dwie i pół godziny Dawid ćwiczy więc my musimy teraz.
- To na co czekamy!
Zerwałyśmy się na równe nogi. W biegu dokończyłam śniadanie i wypiłam herbatę. Dziś wzięłam sobie Black Widow, klacz musiała potrenować, jeżeli chciała startować w zawodach. Siodłanie przebiegło szybko i sprawnie, aż się zdziwiłam, ta klacz chciała współpracować.
Najpierw rozgrzewka na maneżu. Charlotte jak zwykle radosna szła zadowolona do przodu w ten jakże słoneczny dzień. Cheyenne, na której jechała Dyenney była trochę spięta, jednak rozgrzewka powinna jej pomóc się rozluźnić. Back Widow jak to zwykle u niej bywa, byle do przodu i nie patrzeć na nic. Jednak po kilku woltach oddała mi inicjatywę. Trochę stępa, trochę kłusa, gdzieniegdzie galop, po trzydziestu minutach stępem pojechałyśmy na tor do crossu.
Wybrałyśmy ten z najtrudniejszymi przeszkodami. Chodź to Romanoff powinna jechać jako ostatni koń, to jednak była ona najszybsza z tych trzech klaczy i najbardziej pewna siebie. Tak więc zachowując duże odstępy od siebie ruszyłyśmy galopem. Pierwszą przeszkodą okazała się hydra. Dodałam łydkę a Natasha wykonała wielkiego susa. Charlotte także skoczyła bez zawahania. Jedynie Cheyenne musiała zostać pogoniona przed Dien, gdyż była niepewna co do skoku. Druga, jak się okazało to kłody do wody. Wdowa kilkoma zgrabnymi susami pokonała kłody a następnie z wielkim pluskiem wskoczyła do wody bez najmniejszego problemu czy strachu. Dwie klacze za nami poradziły sobie równie dobrze. Po wyskoczeniu z wody skierowałam Black Widow na dziuplę. Zwykle konie mają z nią problem by się przełamać, jednak nie ona. Charlotte i Cheyenne musiały zostać pogonione, jednak i one przeskoczyły. Następnie najazd na hydrę, by być pewną, że klacz się nie zawaha dodałam łydki. Skoczyła idealnie. Skręt w prawo, galop pod górkę i z górki po „schodkach”, a następnie skok przez rów z hydrą. Żadnemu koniu nie sprawiło to najmniejszego problemu. Ostatnia to podwójna hydra. Klacze pokonały ją idealnie.
Pochwaliłyśmy konie, przejechałyśmy kawałek kłusem i stępem wróciłyśmy do Winter Mist by tam wypuścić je na padok.
piątek, 24 stycznia 2014
Unknown
Trening Wyścigowy
Trening
Wyścigowy
Koń: The Loki’s Army,
Mars Harpy
Jeździec: Detalli Ravenwood,
Dyenney Bloodyhill
Trening: Wyścigowy
Na co: Starty
Po
południu, godzinę po obiedzie, stwierdziłyśmy, że warto powtórzyć poranny
trening z końmi. Chciałyśmy powtarzać aż do znudzenia te starty by zrozumiały o
co w nich chodzi, by wiedziały, że nie wolno skakać kilka metrów do góry.
Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze tuż po skończeniu przebierania się.
Wyglądałam jak zmęczony borsuk. Cienie pod oczami, blade policzki i włosy
wychodzące z warkocza na wszystkie możliwe strony. Tylko puknęłam się w głowę i
zwolniłam łazienkę dla Dien, która, jakby nie patrzeć, także musiała się naszykować.
To
było bardzo ciepłe popołudnie, słońce mocno grzało, ale wiał przyjemny wietrzyk
dzięki czemu to gorąco nie było aż tak odczuwalne. Mimo wszystko
stwierdziłyśmy, że lepiej będzie jeździć na krytym, klimatyzowanym torze. To
dobre rozwiązanie, nie chciałyśmy przegrzać koni.
Udałyśmy
się do stajni by wyczyścić i osiodłać nasze ferrari. Haley by nam pomogła,
gdyby nie to, że była na treningu z Tesseractem i podnosiła poprzeczki
Agnieszce. Jednak obiecała, że gdy tylko zaczniemy ona będzie. Ufając wzięłyśmy
zgrzebła, kopystki i szczotki. Użyłam niebiesko-białego zestawu przeznaczonego
dla *Jally’ego Good Time’a, gdyż nie mogłam znaleźć zielono-białego zestawu
należącego do The Loki’s Army’ego. Na jego karej sierści nie było widać brudu,
jednak zaklejki to coś, co trzeba było jak najszybciej usunąć. Pod popręgiem
było ich mnóstwo. Zaczęła się praca wręcz Syzyfowa, i jak było widać nie tylko
u mnie, lecz po trzydziestu minutach szybko poszłyśmy do siodlarni po sprzęt
dla naszych rumaków. A one jak to one niezbyt chętnie przyjmowały siodło na
plecach, toteż sam ten zabieg zajął nam dwadzieścia minut. Dumne z triumfu
poszłyśmy na tor.
Czekała
już na nas Haley, miło się z nami przywitała i usiadła na bramce startowej
podczas gdy my prowadziłyśmy rozgrzewkę. Konie wydawały się bardzo rozluźnione
i skore do współpracy, chociaż Loki się szarpał. Jednak mimo to grzecznie się
słuchał i chodził ładnym sprężystym krokiem. Toteż po trzydziestu minutach
stępa, kłusa z dodatkiem galopu poszłyśmy do bramek.
-
Tym razem odciążamy grzbiet. – nakazałam a Dien kiwnęła głową.
Praktykantka
zaprowadziła nas do bramki. Na dźwięk dzwonka konie ruszyły i nie czując
ciężaru na plecach podskoczyły, lecz nie tak wysoko. Zatrzymaliśmy konie i
zawróciliśmy. Znów dzwonek, znów skoczyły, lecz trochę niżej. Powtarzaliśmy to
trzy razy.
-
Dobra, jeżeli teraz nie wyjdzie znów nie odciążamy. – tym razem to Dyenney
przejęła inicjatywę, musiałam się z nią zgodzić.
Haley
zaprowadziła nas do bramki mimo niechęci ze strony anglików. Rozbrzmiał
dzwonek, przygotowałam się na siłę wyrzutu, lecz ta nie nastąpiła. Konie nie
podskoczyły. Czas przyszedł na rozpoczęcie treningu wyścigowego.
TU ZACZYNA SIĘ DRUGI
TRENING
Koń: The Loki’s Army,
Mars Harpy
Jeździec: Detalli Ravenwood,
Dyenney Bloodyhill
Trening: Wyścigowy
Na co: Kondycja
Tym
razem ćwiczyliśmy kondycję. Dwa tysiące pięćset metrów w pełnym cwale. Chciałam
powstrzymać Loki’ego od szaleńczego biegu, by zachował siły na później. Lecz
on, jak większość dwulatków nie słuchał tylko zaczął pędzić przed siebie i
ciągle napierając na wędzidło.
500
metrów za nami 1500 przed nami. Loki biegł, ani jednej stróżki potu nie było na
jego szyi. Spojrzałam do tyłu. Dien dzielnie powstrzymywała Mars Harpy, która
bez zarzutu słuchała poleceń swojej dżokejki. Tymczasem Army szalał, pędził do
przodu, gdyby tylko wiedział jaki dystans go czekał.
1000
metrów za nami i tysiąc metrów przed nami. The Loki’s Army ciągle przyśpieszał,
pierwsze kropelki potu się na nim pojawiły, jednak on sam nie okazywał
zmęczenia. Był niesamowity. Pędził do przodu robiąc kolejne odległości,
zostawiają Harpy daleko w tyle. Czy to się działo naprawdę? Czy ten koń właśnie
na moich oczach dostał skrzydeł? Byłam pewna jednego, że jest jedyny w swoim
rodzaju i że ciągle przyśpieszał. Nie próbował zwalniać. Ale wiedziałam, że
może nie wytrwać do końca tym tempem. Mimo to on napierał na wędzidło
-
„Raz się żyje”. – pomyślałam i pozwoliłam mu gnać oddając tym samym wodze, może
mogło się nam udać?
1500
metrów za nami, 500 metrów przed nami. Loki zaczynał słabnąć, biegł coraz
wolniej, lecz nie chciał się poddać. Był niesamowicie wytrzymały i
utalentowany. Jednak nasza Mars Harpy także, chciała pobiec po zwycięstwo.
Przyśpieszała coraz bardziej. Niczym maszyna, pociąg, zbliżała się do nas w zastraszającym
tempie.
-
„Ta klacz wiele potrafi”. – szepnęłam do siebie w myślach.
Ścigały
się dwa utalentowane konie. Jeden na przedzie, cały mokry, zmęczony, jednak z
wielkim uporem, talentem i wolą walki. Drugi z tyłu, lecz z zachowanymi,
oszczędzanymi siłami, z równie dużym talentem, który myślał tylko o wygranej.
Była ona coraz bliżej nas. Nie wiedząc kiedy była już na wysokości mojej
łopatki.
Meta!
Lecz kto wygrał? Przez te kilka chwil przy zatrzymywaniu koni było to nieważne.
Byłyśmy dumne z zdolności i taktyki koni. Mimo że Loki nie wybrał dobrze,
zaskoczyło mnie to jak długo wytrzymał. Że był w ogóle w stanie dokończyć ten
wyścig.
-
Znów to samo. Zremisowały. – oświadczyła Haley, a my pochwaliłyśmy rumaki a po
dojechaniu do stajni dałyśmy je na karuzelę.
Unknown
Trening Wyścigowy
Trening
Wyścigowy
Koń: The Loki’s Army,
Mars Harpy
Jeździec: Detalli Ravenwood,
Dyenney Bloodyhill
Trening: Wyścigowy
Na co: Starty
Poranna
pobudka nie była przyjemna, ściągnięcie mnie siłą z łóżka nie skończyło się
dobrze dla Dien, oberwała poduszką. Mimo wszelkich moich protestów i wyzwisk
kierowanych w jej stronę w końcu się poddałam i poszłam zjeść śniadanie a
następnie na maneż gdyż to tam czekały na nas osiodłane wyścigówki trzymane
przez praktykantkę.
-
Dzięki. – uśmiechnęłam się.
-
Nie ma za co. – oddała nam wodze.
Rozgrzewka
była ciekawa, dwuletnie konie pełnej krwi angielskiej to jednak niezbyt
przyjemna dla bioder sprawa. Najpierw stęp z rodzajów „wyrywany”, podczas
którego trzeba robić wszystko by chociaż na pięć sekund zapanować nad koniem.
Jednak w końcu się udało. Dużo stępa i kłusa po dużym kole gdzieniegdzie włożony
galop. Gdy konie były rozluźnione praktykantka poprowadziła nas na tor.
To
były ćwiczenia na start, gdyż małolaty miały to do siebie, że przy otworzeniu
bramek skakały do góry na poziomie potęgi skoków. W wielkich bólach i trudach
wprowadziliśmy konie do bramek. Rozległ się gwizd. Angliki wybiegły lecz nim to
zrobiły podskoczyły wysoko do góry, od razu zwolniłyśmy i zawróciłyśmy.
-
Jeszcze raz.
Próbowaliśmy
jeszcze raz i jeszcze, jednak to nic nie dawało. Konie z szaleńczym zapałem skakały
do góry jakby się paliło. Przynajmniej nie reagowały tak źle na wprowadzanie do
bramek.
-
Tak nie może być. – rzuciła Dien zrezygnowana. – Nie odciążajmy im grzbietu.
-
Tak, a jak dobrze wybiegną to pozwólmy im pobiec, zrobimy wtedy trening na
szybkość.
-
Jasne.
Tak
zrobiłyśmy. Za pierwszym razem bez odciążenia grzbietu i tak skoczyły, lecz
niżej. Ponowiłyśmy to. Znów napotkałyśmy na skok ale znacznie niższy.
Zawróciłyśmy i znów wprowadziliśmy konie do bramek. Usiadłam w siodle przygotowując
się na siłę skoku. Lecz tym razem był on bardzo niski. Powtórzyliśmy to kilka
razy aż w końcu konie nie podskoczyły. Czas zacząć trening
TU ZACZYNA SIĘ DRUGI
TRENING
Koń: The Loki’s Army,
Mars Harpy
Jeździec: Detalli Ravenwood,
Dyenney Bloodyhill
Trening: Wyścigowy
Na co: Szybkość
Pogoniłam
karego. To był trening na szybkość, tysiąc metrów przed nami. Konie mogły się
rozprostować w szaleńczym biegu, pędzić przed siebie nie zważając na nic. Mars
Harpy biegła równo z Lokim. Żadne z nich nie dawało się wyprzedzić.
250
metrów za nami, 750 metrów przed nami. The Loki’s Army i ja próbowaliśmy
wyprzedzić klacz, która się nie dawała. Obydwa konie były od naszej *Mars
Colony, miały ducha walki we krwi i chęć rywalizacji. Wyprzedzenie jej było
piekielnie trudne, za każdym razem gdy przyśpieszaliśmy ona dublowała nasz
ruch. W końcu jednak, nieugięty kary, wyprzedził klacz.
500
metrów za nami 500 przed nami. Gdy już ją wyprzedziliśmy nie daliśmy się jej
dogonić. Robiliśmy odległości. Coraz więcej. Loki coraz bardziej się nakręcał.
Chciał wygrać, przyśpieszał z każdym krokiem. Wiedziałam jednak, że Harpy i
Dyenney się nie poddają. Dziewczyna szykowała klacz na atak, jednak czy udałoby
się jej nadrobić takie odległości.
750
metrów za nami 250 metrów przed nami. Mars wystrzeliła niczym z procy, tak samo
jak to robiła matka. Poganiałam Army’ego w obawie, że klacz nas wyprzedzi. Szła
jak maszyna, nic nie mogło jej powstrzymać. Widząc siostrę ostro nacierającą na
metę także przyśpieszył. Konie szły łeb w łeb. Nie dawały siebie wyprzedzić,
lecz kto dobiegnie pierwszy.
Meta!
Przez półtora kółka powoli stopowałyśmy konie, w tym czasie przyszła do nas
praktykantka Haley.
-
Remis. Równo przekroczyły metę.
-
Należy im się pochwała. – poklepałam szyję ogiera a Dien zrobiła to samo z
klaczą.
Następnie
udałyśmy się stępem w stronę stajni by zostawić konie na karuzeli pod czujnym
okiem Haley.
Unknown
Trening Skokowy
Detalli
Delicja
Pobudka o dziewiątej nie sprawiła nam duzych trudności. Dobrze się wyspaliśmy i byliśmy pełni energii. Wzięłam szybko pierwsze lepsze ubranie i ruszyłam do łazienki, po piętnastu minutach wyszłam odświerzona, z warkoczem na głowie. Widząc Dien takze gotową ruszyłyśmy do kuchni.
Czekała na nas Delicja z Nickiem. Siedzieli przy stole nakrytym białym obrusem i zajadali naleśniki po amerykańsku polane syropem klonowym.
- Cześć. - powiedziałam jednocześnie z Dyenney.
- Hej. - odpowiedziała Delicja i nałozyła nam po dwa naleśniki. - Jak będziecie chciały więcej po prostu bierzcie.
Były przepyszne i bardzo syte, więc nie zdecydowałyśmy się wziąć więcej. Wypiliśmy herbatę i chwilę siedzieliśmy rozmawiając o tym, co się w ostatnich miesiącach ciekawego wydarzyło.
- Idziecie? - nagle w pokoju zjawił sie Jack.
- Jasne, za chwilę. Zjesz coś? - zapytała się Del.
- Nie dzięki, juz jadłem. Poza tym juz siodłam swojego konia. Chodźcie.
- Ok. - rzuciłam i spojrzałam na właścicielkę DS. - Jaką klasę skaczemy?
- P bo ja skaczę na Asgardzie najwyżej później jeszcze się wam podwyższy.
- Ok. - Odpowiedzieli wszyscy radośnie.
Po chwili ruszyliśmy do stajni każdy z nas poszedł do swojego rumaka i zajął się czyszczeniem go. Poszłam po szczotki i sprzęt Asgarda po czym zaczęłam dokładnie czyścić zaklejoną sierść. Ogier zaczął szukać mi po kieszeniach i prosił o mizianie po pyszczku. Chwile przyjemności nie zaszkodzi. Po kilku minutach osiodłałam mojego rumaka i wyszłam przed stajnię po czym wsiadłam i poczekałam na innych. Lada moment zjawili się już wszyscy, i gdy wsiedli ruszyliśmy żywym stępem na plac skokowy. Gdy dojechaliśmy każdy z nas się porozjeżdżał i zaczął rozgrzewać swojego rumaka. Na początku przejechałam kilka kółek stępem, a potem porobiłam kilka zatrzymań, zwrotów, wężyków przy przeszkodach. Jack i Stella wykonywali przejścia oraz co chwilę robili wolty. Klacz była nie co przymulona. Det ze swoim rumakiem Age wykonywali to samo co reszta tak samo jak i Dyenney. Po chwili każdy zaczął kłusować. Asgard szedł żywo i energicznie, Stella przy kłusie już się obudziła. Age był dziś pobudzony nawet za bardzo a Sherlock normalnie sobie dreprał kłusikiem. Zaczęłam wyginać Asgarda i robić różne ćwiczenia takie jak ósemki, wolty, pół wolty, slalom między przeszkodami oraz serpentyny i przekątne.
Wszyscy zostali na duzym kole i zostawili miejsce dla mnie. Osiem przeszkód. Były między nimi nie duze, ale tez nie krótkie odległości, więc postanowiłam poćwiczyć u Age'a szybkość. Dodałam mu łydki, on, oczywiście jak to on, ruszył z kopyta brykając kilka razy. Pociągnęłam za wodze przyzywając go do porządku, jednak nadal krzyzował. Przeszłam do kłusa, zrobiłam dwie wolty i dopiero przy wyjściu z drugiej zagalopowałam, sama ustalając tempo. Pierwszą przeszkodę pokonał idealnie ładnie wyczuwając odskocznię. Pogoniłam go na drugą, trochę się zawachał przez co trącił poprzeczkę, jednak nie zrzucił. Delikatny zakręt w prawo z kolejną łydką, chciałam by leciał szybko, miał się nauczyć skakać z pełnego rozpędu. Tym razem był pewny i skoczył idealnie. Delikatna łydka i rytmicznym acz szaleńczym tempem pokonał czwórkę. Na zakręcie troszeczkę zwolniliśmy, gdyz piątka była blizej. Jednak po jej dobrym przeskoczeniu rozpęd na szóstkę. Bardzo mocno się wybił dzięki czemu zrobił duzy zapas. Siódemka i ósemka tez poszy mu bardzo dobrze. Rozkłusowałam go i przeszłam do stępa na ślad. Tymczasem wjechała Dien i Pan Detektyw.
Sherlock wyjątkowo dobrze reagował na pomoce. Zadowolona Dyenney takze ruszyła zywo. Koń bez najmniejszego zawachania przefrunął nad przeszkodą. Popędziła ogiera a ten bez zawachania przyśpieszył wyczuwając idealną odskocznię do drugiej przeszkody. Delikatny skręt na trzecią przeszkodę, łydka i skok. Najazd na czwartą przeszkodę wykonała szybko lecz z wyczuciem odmiezając odległość do skoku. Ogier ani razu się nie buntował co było dla niego dość dziwne. Piąta przeszkoda była dla niego tylko formalnością. Podkręciła jego tempo jeszcze bardziej na skok na szóstkę. Przy siódemce takze nie zwalniała, lecz ten zakręt trochę wybił Sherlocka z równowagi, mimo wszystko nie zrzucił poprzeczki. Tym razem był przygotowany i jego szaleńcze tempo nie przeszkodziło mu w ostatnim skoku. Poklepała konia i rozkłusowała przez trzy kółka po czym weszła na ślad. Przyszła kolej na ekipę DS.
W narożniku zagalopowałam i przez dłuższy czas galopowałam potem zrobiłam kilka ćwiczeń w galopie między innymi dużo zmian nóg wolty w galopie poćwiczyłam kilka przejść oraz dużo dużo jeszcze. Po tem zagalopowałam i nakierowałam się spokojnym galopem na pierwszą przeszkodę był to krzyżak. Asgard pokonał go bardzo ładnie i nie miał wogóle żadnych problemów. Potem nakierowaliśmy się na drugą przeszkodę która poszła nie co gorzej, trzecia zaś wyszła fantastycznie ogier skoczył z duzą energią do tego pięknie się wybił. Czwarta przeszkoda to szereg Asgard na początku się zawachał ale dałam mocniejszą łydkę i skoczył ale trochę koślwo. Piąta przeszkoda stacjonata wybił się tak jakoś z czterech nóg skok mi się nie podobał a Asgardowi chyba coś nie pasowało. Przy szóstej i siódmej było fenomenalnie ogier miał taki zapas że aż mnie wybiło. Gdy przybył czas na ósmą przeszkodę którą była triplebar dodałam tępo i przy skoku mocną łydkę ogier nawet się nie zawachał i skoczył pewnie. Przeszłam do stępa i wyklepałam ogierka. Gdy przyszła kolej Jacka chłopak jeszcze przez chwilę rozgrzał klacz w galopie a później pewnie nakierował klacz na krzyżaka. Skoczyła tak jakoś dziwnie bez energi. Chłopak się wkurzył na klacz i dodał impuls przy drugiej było już świetnie pięknie się prezentowała w skoku. Trzecia i czwarta nie wyszły najlepiej. Piąta wyszła znakomicie Stella pięknie się wybiła i dala taki skok jak niczym tęcza na niebie. Przy szóstej i siódmej znowu było super a przy triplebarze klacz wyłamała Jack pokierował się jeszcze raz ale znowu wyłamała dopiero za trzecim razem się udało. Chłopak pojechał jeszcze raz a później zaczął stępować wszyscy byliśmy zadowoleni po chwili pojechaliśmy do stajni rozsiodłaliśmy konie i zaprowadziliśmy je na pastwiska a po tem poszliśmy zamawiać pizze :D.
Unknown
Trening Ujeżdżeniowy
Detalli
Delicja
Jechaliśmy po dość krętej drodze. Sam lot samolotem zajął jakieś dwie godziny, ale podczas niego stałam się senna, przez co wjadę w drugie auto. Konie w przyczepce zachowywały się bardzo dobrze, nie spodziewałam się tego po tych dwóch ogierach nie wyglądała na zmartwioną podrózą.
- Zadzwoń do Delicji, albo wyślij sms'a. - powiedziałam Dyenney która przegrzebując torebkę zaczęła szukać telefonu.
- Napiszę jej, ze za jakieś dwie godziny będziemy.
Po chwili przyszedł mi sms odczytałam wtedy że za dwie godziny dziewczyny ze swoimi rumakami już będą. Postanowiłam więc już powoli przygotowywać boksy. Nie zajęło mi to dużo czasu, dlatego też poszłam do pokoju by sprawdzić czy Nick nie potrzebuje pomocy przy małej.
- Kochanie radzisz sobie?
- Tak jest wszystko ok.
- Już nie długo pojawią się dziewczyny z końmi pewnie chwile odetchną i pójdziemy by pojeździć nie będziesz zły gdy zostawię cię sam na tak długo z Nadią?
- Nie, nie martw się.
- Och dziękuje. - Po czym dałam buziaka Nickowi w policzek.
Po chwili zeszłam na do stajni i wyszłam by popatrzeć Sabrinę lążującego Jarvisa. Gdyż po chwili usłyszałam dźwięk trąbiącego samochodu. Szybko wstałam i pobiegłam by przywitać się z Detali i Dyenney.
- Hej dziewczyny bardzo się cieszę że przyjechałyście. - Po czym z wielkim entuzjazmem przytuliłam je.
- Oj my też . :)
- To co może najpierw zajmiemy się zaprowadzeniem koni do swoich boksów? - Zapytała Det.
- Tak pewnie już wam pokazuję gdzie macie je zaprowadzić.
Wskazałam im boksy rumaków, a potem poszłyśmy do kuchni by porozmawiać i coś przekąsić. Po chwili wszyscy się zebrali i z wielkim zadowoleniem zaczęli się witać z Detali i Dyenney.
Po przywitaniach wszystkich z wielkim entuzjazmem i zjedzeniu czegoś udaliśmy się do stajni.
- To kogo bierzecie? - zwróciłam się do Delicji i Anabell.
- Ja Las Vegasa. - zwróciła się do mnie z uśmiechem. - A An weźmie Arima.
Nie tracąc czasu udałyśmy się do stajni, czekały juz na nas zgrzebła, szczotki i kopystki, oczywiście nie zapominając o kantarach i uwiązach. Upewniając się, ze Age moze spokojnie ruszać głową, a zarazem nigdzie nie ucieknie i w furii nie ugryzie nikogo zaczęłam pożądne czyszczenie. W kwestji pielęgnacji siwe konie to nie najlepszy pomysł, ale widok śnieżnobiałego ogiera po czterdziestu minutach pracy wydawał się dobrą rekompensatą. Poszłam po siodło które zostawiłam w przyczepce. Delicja, Dien i Anabell juz siodłały swoje rumaki, musiałam się pośpieszyć.
- Dobra, to gdzie teraz? - zapytałam po kolejnych piętnastu minutach siodłania konia, który bynajmniej nie był zachwycony wędzidłem w pysku.
- Chodźcie za mną. - rzuciła Del i ustawiliśmy się w kolejce do wyjścia.
- Moze pójdę ostatnia. Age ma... zacięty temperament. - zaśmiałam się przypominając sobie wszystkie jego wybryki na manezu jak i w stajni. - Tak, zdecydowanie będzie lepiej, gdy żaden koń nie będzie mu siedział na zadzie. - dodałam po chwili zastanowienia.
Ruszyliśmy na duży manez, był juz przygotowany do naszego treningu dresażu.
- To co? Wsiadamy? - odezwała się An podciągając popręg Shellowi.
- Oki. Del, twój manez, prowadź rozgrzewkę. - uśmiechnęła się przyjaśnie Dien.
- To może w stępie sami rozgrzejemy konie a w kłusie poprowadzę? - Zapytałam.
- Oki. - Odparli wszyscy.
Vegas jak zwykle był zainteresowany tym czym nie trzeba próbował mi wyrwać z rąk wodze i robił po prostu wszystko żebym zeszła a najchętniej spadła.
- Kolego mój drogi dziś nie będzie tak milutko. - Odparłam szepcząc do ucha Vega.
Arim szedł ładnie i żywo Anabell ćwiczyła zatrzymania. Det z Age of Ultronie radzili sobie świetnie dziewczyna była bardo szczęśliwa robiła to samo co Ana tylko w dodatku jeszcze slalomy. Dien z Sherlockiem próbowali ładne płynne przejścia czyli to co inni. Więc po chwili zatrzymałam Vega i poprosiłam o stanie nie było to łatwe ponieważ ogier cały czas się kręcił. Długo próbowaliśmy i nie ruszyłam do puki nie ustał na pięć sekund. Gdy się udało ruszyłam stępem ale po chwili znowu zarzymałam teraz było o wiele lepiej już wiedział że gdy ruszy będzie musiał ponieść karę czyli ciągłe stanie. Gdy sobie tak staliśmy chciałam zobaczyć czy ogier odpuści. Było ciężko ale odpuścił. Jeszcze chwilka stępa i zaraz zaczniemy kłusować.
- To co jedziecie za mną? - Zapytałam.
- Pewnie. - Odpowiedziała Det.
Dałam sygnał do kłusa po czym spojrzałam się w tył i chciałam zobaczyć jak kto jedzie. Za mną jechała Dien i próbowała zebrać Scherlocka. Następna jechała Ana na Arimie. Ogier był bardzo grzeczny i świetnie słuchał się amazonki która próbowała zmniejszyć tępo, a na końcu jechała Det co chwilę robiła wolty dużej wielkości :D. Po chwili każdy z nas się rozjechał i chciał popracować trochę sam więc zajełam się Vegiem w siadzie ćwiczebnym międy innymi robiłam wolty dużej wielkości co chwilę je zmniejszając. Później na prostej jechałam w pół siadzie, tak przez kilka minut a później już normalnie.
Postanowiliśmy, ze kazdy będzie ćwiczył figury na własną rękę, po duzym śladzie jechała An, Del i Dien zwalniając mi cały środek. Na początek wyciągniętym kłusem zrobiłam dwa okrązenia. Koń spręzystymi ruchami pokonywał czworobok. Następnie, by trochę poćwiczyć jego płynność przechodziłam z kłusa wyciągniętego do stępa zebranego. Idealnie wymierzone kroki zadowoliły mnie, więc przeszłam do galopu. Najpierw zebrany, Age of Ultron pięknie się ganaszował. Po dwóch kółkach tego pięknego chodu kazałam mu wyciągnąć. Bardzo się rozpędził, przez co omal nie wpadł na konie, ale ładnie ścięłam zakręt. Następnie, by nie tracił koncentracji i spodziewał się niespodziewanego przechodziłam z galopu do stępa, z stępa do galopu, z galopu do stój, z stój do kłusa, wszystko w wyciągniętych lub zebranych chodach. Po trzech takich kółkach poklepałam jego białą szyję. Potem ustępowanie w stępie, kłusie i galopie, wykonywał to spręzystymi ruchami, znów pięknie się ganaszował. Jako ostatnie stęp hiszpański. Pochwaliłam konia i poszłams stępem na ślad, w tym czasie wjechała Dien z Sherlockiem. Długowłosa powtórzyła moje ćwiczenie z stępo-kłusa. Pan Detektyw na początku trochę się opeierał i z niechęcią podrzucał głowę, jednak dziewczyna zebrała go i dodając łydki przekonała do wykonywania ćwiczenia. Następnie wycięgniętym galopem przejechała trzy kółka. Zwolniła do stępa i wykonywała w nim ustępowanie. Gdy tylko zakończyła to ćwiczenie ruszyła galopem zebranym i robiła nim serpentyny. Gdy przejechała w dwie strony wykonała ustępowanie od łydki galopem. Na koniec przechodziła z stępa do galopu i z galopu do stępa, zmieniając te dwa chody co kilka taktów. Koń się pięknie ganaszował, dziewczyna całkowicie przejęła nad nim kontrolę. Gdy była całkowicie zadowolona z Holmesa poklepała go do szyi i wjechała na ślad zwalniając cały środek dziewczynom z Delicious.
Pierwsza pojechałam ja. Na początek rozgalopowałam ogra który miał mnóstwo energi. Kilka kółek w jedną i drugą jeszcze zrobiłam kilka ćwiczeń w galopie takie jak np. wolty, pół woly i dużo więcej. Po czym przeszłam do stępa i próbowałąm zagalopować ze stępa jednak ten zrobił protest i nawet nie zareagował. Kilka minut musiałam się meczyć i gdy wkońcu udało się w galopie chciałam go zebrać ten jednak się buntował. Nie tracąc czasu w każdym narożniku wolty oczywiście w galopie. Następnie zmieniłam kierunek przez lotną zmianę nogi. Na początku nam nie wyszło ale za drugim razem się udało. Znowu wolty a następnie przejścia galop - kłus, kłus - galop, kłus - stęp, stęp - kłus, stęp - galop i galop - stój. Zajeło mi to sporo czasu żeby wyszło mi przynajmniej dobrze ale nawet udało się wykonać to bardzo dobrze. Chciałam wykonać jeszcze ustępowanie w stępie kłusie. Więc przeszłam do stępa i popróbowałam ustępowania na początku ogier nie wiedział o co kaman, ale po jakimś czasie zorientował się i coś tam zaczęło wychodzić. Gdy wyszło poklepałam Vegasa i dałam sygnał do kłusa po czym po chwili robił ustępowania w kłusie bez żadnego problemu.
Przeszłam do stępa i wyklepałam ogierka po czym oddałam lekko wodzę cały czas klepiąc. Ana z Arimem wyjechała ze śladu i zagalopowała. Porobiła jeszcze kilka ćwiczeń w galopie a potem cały czas galopując zaczeła przejazd. Na początek kilka wolt w galopie, ogier był bardzo ładnie zebrany oraz świetnie suchał się poleceń Any. Potem dodała trochę galop i pojechała przez chwilę w pół siadzie. Następnie wykonali kilka zmian nogi z którymi Arim miał trochę problemów. Ana chciała spróbować jeszcze ustępowanie od łydki w galopie. Ogier świetnie poradził sobie z ustępowaniem ale w stępie i kłusie było nieco gorzej, pod koniec dziewczyna wykonała jeszcze kilka przejść. Potem każda z nas zaczęła stępować odpuściła wodzę i wyklepała swojego rumaka. Jeszcze chwilę sobie pogawędziłyśmy a potem na koniach stępem pojechałyśmy do stajni. Każda rozsiodłała swojego rumaka odłożyła sprzęt, a następnie poszłyśmy by się czegoś napić.
niedziela, 19 stycznia 2014
Unknown
Trening Skokowy
Trening
Skokowy
Koń: Age of Ultron,
Sherlock
Jeździec: Ja (Detalli),
Agnieszka
Trening: Skokowy
Na co: Zwrotność
Następnego
dnia, wcześnie rano, poszłyśmy na halę. Praktykantka już czekała z końmi, które
wcale skore do grzecznego stania nie były. Dobrze sobie z nimi radziła,
trzymała je w ryzach. Tron, widząc mnie podrzucił wesoło w moją stronę głową i
chciał do mnie podejść, jednak dziewczyna mocno pochwyciła wodzę nie myśląc
nawet by go puścić.
Sprawdziłyśmy
i dociągnęłyśmy popręgi po czym wskoczyłyśmy w siodła. Age jak to Age czując na
sobie jeźdźca wysoko podniósł łeb i ruszył na oślep kłusem, jednak inicjatywa z
mojej strony wystarczyła, by szedł normalnie. Maścioch spisywał się bardzo
dobrze i słuchając się jeźdźca chodził odpowiednio.
Rozgrzewka
z tymi dwoma ogierami nigdy nie należy do najłatwiejszych, jednak tym razem
postanowiły aż tak bardzo nie zachodzić nam za skórę i bez większych problemów
wyciągały i skracały chody. Nie wyrywały się, nie cofały się do tyłu. Ładny i
energiczny krok towarzyszył nam przez całą rozgrzewkę.
Przyszedł
czas na skoki. Pierwszy, tym razem, był Age of Ultron. Siwek nie mógł się
doczekać, żeby ruszyć na przeszkodę z pełną prędkością. Jednak nie o to
chodziło, tym razem musiał być skupiony by pokonać tor ciasno ułożonych
przeszkód. Starałam się jak najdelikatniej dodać łydkę, on jednak mimo to
ruszył za szybko. Po dwóch ciasnych woltach szedł spokojnym galopem. Pierwszą
przeszkodę pokonał idealnie, trochę wybił go z rytmu ostry zakręt więc druga
nie poszła tak pięknie i omal nie zrzucił drąga. Jednak po tym był gotowy na
wszystko więc kolejny ostry zakręt i manewry między przeszkodami nie sprawiły
mu problemu dzięki czemu wybił się do góry i pofrunął tuż nad trójką. Lądowanie
i skręt w lewo, że też nie zarzuciło nim jak szmacianą lalką przy skoku nad
czwórką. Był bardzo zwrotny, co sobie ceniłam. Pięta przeszkoda bardzo dobrze,
lecz mogło być lepiej. Nim najechaliśmy na ostatnią znów musieliśmy wykonać
ostry zakręt i dobrze wycenić skręty między przeszkodami jeden i cztery. Mimo
trudności udało nam się, po przejechaniu kółka galopem zwolniłam do kłusa i
przyglądałam się poczynaniom Agnieszki.
Pan
Detektyw także chciał ruszyć pełną parą więc, powtarzając nasz ruch, dziewczyna
także musiała zrobić woltę by trochę zwolnił. Gdy jego galop stał się opanowany
Aga ruszyła na pierwszą przeszkodę. Sherlock się wyraźnie uspokoił gdyż ostry
zakręt nie sprawił na nim dużego wrażenia, mimo wszystko numer dwa był trudny i
trącił drąg kopytem. Aga pilnowała ogiera i manewrowała nim, a on sam dawał z
siebie wszystko dzięki czemu trójka poszła nim idealnie. Zakręt w lewo i skok,
mocny, wysoki, taki jaki powinien być. Pięć i sześć także łatwością dla tego
konia. Zadowolona dziewczyna pochwaliła konia, po czym poszłyśmy na spacer w
ramach rozstępowania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)