Trening
Skokowy
·
Koń: *Tessetact Active,
*Age of Hero, *Kuzuri, Riddick, Marokh Ibn Dark Apocalypto (gościnnie)
·
Jeździec: Ja (Detalli),
Dyenney, Agnieszka, Matylda, Zafira (gościnnie)
·
Trening: Skokowy
·
Na co: Szybkość
Rano
czekaliśmy cierpliwie, gotowi, już w strojach do jazdy, aż Zafira przyjedzie ze
swoją ferajną. Taaa… jasne… w snach może. Cała ekipa, w błogiej nieświadomości,
snuła się po salonie niczym zombie zastanawiając się kto w końcu miał zrobić tą
jajecznicę. Zmusiłam się do wielkiego wysiłku, by w ogóle dojść do kuchni i
wyciągnąć patelnię oraz, bo chyba by wypadało, dokopać się do jajek. To właśnie
podczas otwierania drzwi lodówki mój wzrok spoczął na wielkiej czerwonej kartce
z tłustym, czarnym drukiem, czyli wiadomość najbardziej pilna dla zaspanych i
nieświadomych, że żyją „ZAFIRA PRZYJEŻDŻA W PIĄTEK!” Nie tracąc czasu na zbędną
panikę, zawały, czy jakiekolwiek wylewy z mojej strony wydarłam się na cały
teren stajni „ZBIÓÓÓÓÓÓÓÓÓRKA!”. A moje drogie zombie przywlokły się do kuchni,
słysząc jednak słowa o wizycie koleżanki z Jakarty , wszyscy odzyskali życie i
biegiem poszli się przebrać. Gdy stajenni zaczęli przygotowywać boksy, ja
wzięłam się za śniadanie na skalę masową.
Pół
godziny później przez naszą odnowioną bramę wjechała przyczepa z wielkim
napisem „Jakarta Arabians”. Zdążyłam w ostatniej chwili z posiłkiem, grzanki i
cała micha jajecznicy stały na pięknie przybranym stole, podjazd został
oczyszczony, a boksy przygotowane. Wszystko wyglądało jakbyśmy szykowali to od
wczoraj.
-
Cześć! – rzuciłam się na szyję Zafiry, nie patrząc czy jeszcze oddycha, czy już
znajduje się w stanie ciężkim.
-
W tył zwrot i naprzód marsz! Dusisz! Powietrza! – zaśmiała się.
-
To co? Rozpakujemy konie i na śniadanie? – zapytałam rozradowana.
-
Nawet mi nie mów bo o koniach zapomnę i pognam do kuchni!
Nie
tracąc czasu ruszyłyśmy do przyczepy, z której dało się słyszeć głośnie,
niezadowolone rżenie i kopanie w drzwiczki.
-
Co ty mi przywiozłaś? – zaciekawiona chciałam zajrzeć do przyczepy.
-
Marokh, ogierek ma charakterek, nie można zaprzeczyć. No i El Saleem. Ty bierz Izabelka.
Ja zajmę się tym mniej przyjaznym.
Tak
jak powiedziała wzięłam Ela, szedł grzecznie i spokojnie rozglądając się na
boki, by zbadać nowy teren. Dark Apocalypto był jednak mniej skory do
współpracy, zanim zrozumiał że ktoś go prowadzi kilka razy zarzucił łbem.
Naprawdę cieszyłam się, że stajnia dla gości wreszcie została wybudowana, bo
chyba nie przetrwałybyśmy przejścia z nimi przez stajnię ogierów. W gościnnej
roiło się już od arabów, Dhoruba, Halim, Lacrosse i Rahma stały tam, czekając
na wybudowanie stajni przeznaczonej na sekcje arabską. Podczas gdy Saleem nie
miał problemów z przejściem przez stajnię, tak Ibn Dark nie był skory do
współpracy. Mimo trudności wszedł do obszernego boksu a my poleciałyśmy zjeść
śniadanie, nim inni członkowie zdążyli zjeść.
Po
śniadania, gdy trzeba było nas wręcz toczyć, bo kto by pomyślał, że można
zrobić i zjeść za dużo jajecznicy? Czyściliśmy konie i to nawet w całkiem
szybkim tempie. Dorwałam się do Age of Hero, Mati oporządzała Kuzuriego, Dien
przypadł Riddick, Aga z chęcią przyjęła Tesseracta, a Zafira, jako, że nie
miała wyboru bo jej koń to jej koń, wzięła Marokha.
Na
rozprężalni zaczęły się schodki. O ile Riddick to opanowany koń, a Kuzuri i
Tesseract potrafią stać się wredne dla innych koni, gdy takowy je zaatakuje,
tak Age of Hero i Marokh to bomby wybuchowe. Jedna klacz na cztery ogiery to
chyba nic mądrego, ale cóż, głupota nie boli. Ale od Hero może zaboleć, nie
zawaha się kopnąć. Marokh spisywał się naprawdę dobrze, no, dopóki taka klacz
nie wyjechała przed niego, a zaraz potem Kuzuri tuż obok jego zadu, gdyż gniady
strasznie wyrwał się do przodu. Modliłam się tylko, by Ibn Dark nie kopnął, bo
to może sprowokować Kuzuriego, który co jak co, ale jest potężnym ogierem. Po
podsumowaniu zdarzeń z pięciu minut, stwierdziłyśmy, że rozgrzewkę prowadzimy
na dwóch maneżach. Dopiero wtedy konie po stępie, kłusie jak i galopie
rozluźniły się i zebrały na padoko-maneżu, na którym rozłożone były już
przeszkody, ustawione daleko od siebie.
Pierwsza
jechała Age of Hero i ja. Dodałam łydkę a klacz wypruła do przodu, krzyżowała
nogi, więc ją zatrzymałam, ruszyłam spokojniej galopem, a po kilku wodzach
siwka zrozumiała, że jednak ktoś na niej siedzi. Pierwsza przeszkoda była
blisko, nie wymagała takiej prędkości, Age bardzo ładnie skoczyła. Od następnej
przeszkody dzielił nas duży kawał i skręt w prawo, dodałam łydkę a Hero nie
czekała ani sekundy dłużej i już po
chwili frunęła nad drugą przeszkodą. Linia prosta do trzeciej, znów ją
pogoniłam, siwka trochę wypadła z rytmu i trąciła delikatnie drąg, jednak nic
nie spadło. Od czwartej dzielił nas zakręt i także dość duży kawał, klacz już
wiedziała co robić, wpatrując się w przeszkodę gnała do przodu. W końcu
skoczyła, wyszło jej ładnie, choć miejsce z którego się wybiła a odległość od
przeszkody można by zaliczyć pod skok w dal. No cóż, najważniejsze, że
przeskoczyła. Na ostatnią przeszkodę też się rozpędziła, lecz postanowiła, iż
nie podejmie drugiej próby pobicia rekordu. Wyjechałam z padoko-maneża, na
przestrzeń obok.
Zafira
widząc trasę wjechała z lekko szarpiącym się Marokhiem. Także wykonała trzy
wolty w galopie, by trochę rozluźnić ogierka. Pierwszą przeszkodę przeskoczyli
bezbłędnie, aż miło się patrzyło. Nerwowy jednak Ibn Dark już po lądowaniu
zarzucił kilka razy głową, dziewczyna nie miała problemu z jego opanowaniem,
więc już po chwili ruszyła szybkim galopem na przeszkodę drugą. Prosta droga to
trójki dała ogierowi idealny moment do wykazania się jego szybkością jak i wspaniałą
techniką w skokach. Czwarta, cóż dużo mówić, szybki najazd, ładny skok.
Lądowanie mniej przyjazne dla jeźdźca, bo ogierek niezauważalnie dla
obserwatora, ale jednak, w układ przeszkód włożył wykop nogami. Nie
przeszkodziło to jednak w pięknym najeździe na przeszkodę piątą. Zafira
pochwaliła ogiera i wyjechała zwalniając miejsce dla kolejnej pary.
Riddick
nie przepadał za skokami, jednak bardzo się starał i było to widać na każdej
przeszkodzie, tak, to prawda, jedną poprzeczkę gdzieś tam strącił, jednak
rozwijał odpowiednie prędkości i ładnie pokonywał odległości między
przeszkodami prezentując swoją technikę. Kuzuri w przeciwieństwie do kasztana
kochał skakać i nie sprawiało mu to żadnego problemu dlatego trening na nim to
tylko formalność dla jeźdźca. Skoncentrowany na przeszkodach i gotowy do
najszybszego ruszenia pokazywał, iż się do tego nadaje. Cały przejazd nie
sprawił mu najmniejszego problemu a za każdym skokiem pokazywał, jaki potrafi
zrobić zapas. Ostatni Tesseract także nie pokazywał problemów ze skokami, może
miał gorszy dzień i nie szedł szczególnie energicznie, jednak mimo wszystko
pokonał trasę bez błędów, choć wolniej od reszty, a jeździec cały czas musiał
go poganiać.
Pozostało
już tylko rozstępowanie, które także odbyło się na dwóch osobnych maneżach. Po
nim rozsiodłałyśmy konie i wypuściłyśmy je na padok, same udając się na ganek,
gdzie już czekała na nas galaretka z bitą śmietaną.