Trening Skokowy

Posted by Unknown on 06:53 with No comments
Trening Skokowy

·          Koń: *Tessetact Active, *Age of Hero, *Kuzuri, Riddick, Marokh Ibn Dark Apocalypto (gościnnie)
·          Jeździec: Ja (Detalli), Dyenney, Agnieszka, Matylda, Zafira (gościnnie)
·          Trening: Skokowy
·          Na co: Szybkość
Rano czekaliśmy cierpliwie, gotowi, już w strojach do jazdy, aż Zafira przyjedzie ze swoją ferajną. Taaa… jasne… w snach może. Cała ekipa, w błogiej nieświadomości, snuła się po salonie niczym zombie zastanawiając się kto w końcu miał zrobić tą jajecznicę. Zmusiłam się do wielkiego wysiłku, by w ogóle dojść do kuchni i wyciągnąć patelnię oraz, bo chyba by wypadało, dokopać się do jajek. To właśnie podczas otwierania drzwi lodówki mój wzrok spoczął na wielkiej czerwonej kartce z tłustym, czarnym drukiem, czyli wiadomość najbardziej pilna dla zaspanych i nieświadomych, że żyją „ZAFIRA PRZYJEŻDŻA W PIĄTEK!” Nie tracąc czasu na zbędną panikę, zawały, czy jakiekolwiek wylewy z mojej strony wydarłam się na cały teren stajni „ZBIÓÓÓÓÓÓÓÓÓRKA!”. A moje drogie zombie przywlokły się do kuchni, słysząc jednak słowa o wizycie koleżanki z Jakarty , wszyscy odzyskali życie i biegiem poszli się przebrać. Gdy stajenni zaczęli przygotowywać boksy, ja wzięłam się za śniadanie na skalę masową.
Pół godziny później przez naszą odnowioną bramę wjechała przyczepa z wielkim napisem „Jakarta Arabians”. Zdążyłam w ostatniej chwili z posiłkiem, grzanki i cała micha jajecznicy stały na pięknie przybranym stole, podjazd został oczyszczony, a boksy przygotowane. Wszystko wyglądało jakbyśmy szykowali to od wczoraj.
- Cześć! – rzuciłam się na szyję Zafiry, nie patrząc czy jeszcze oddycha, czy już znajduje się w stanie ciężkim.
- W tył zwrot i naprzód marsz! Dusisz! Powietrza! – zaśmiała się.
- To co? Rozpakujemy konie i na śniadanie? – zapytałam rozradowana.
- Nawet mi nie mów bo o koniach zapomnę i pognam do kuchni!
Nie tracąc czasu ruszyłyśmy do przyczepy, z której dało się słyszeć głośnie, niezadowolone rżenie i kopanie w drzwiczki.
- Co ty mi przywiozłaś? – zaciekawiona chciałam zajrzeć do przyczepy.
- Marokh, ogierek ma charakterek, nie można zaprzeczyć. No i El Saleem. Ty bierz Izabelka. Ja zajmę się tym mniej przyjaznym.
Tak jak powiedziała wzięłam Ela, szedł grzecznie i spokojnie rozglądając się na boki, by zbadać nowy teren. Dark Apocalypto był jednak mniej skory do współpracy, zanim zrozumiał że ktoś go prowadzi kilka razy zarzucił łbem. Naprawdę cieszyłam się, że stajnia dla gości wreszcie została wybudowana, bo chyba nie przetrwałybyśmy przejścia z nimi przez stajnię ogierów. W gościnnej roiło się już od arabów, Dhoruba, Halim, Lacrosse i Rahma stały tam, czekając na wybudowanie stajni przeznaczonej na sekcje arabską. Podczas gdy Saleem nie miał problemów z przejściem przez stajnię, tak Ibn Dark nie był skory do współpracy. Mimo trudności wszedł do obszernego boksu a my poleciałyśmy zjeść śniadanie, nim inni członkowie zdążyli zjeść.
Po śniadania, gdy trzeba było nas wręcz toczyć, bo kto by pomyślał, że można zrobić i zjeść za dużo jajecznicy? Czyściliśmy konie i to nawet w całkiem szybkim tempie. Dorwałam się do Age of Hero, Mati oporządzała Kuzuriego, Dien przypadł Riddick, Aga z chęcią przyjęła Tesseracta, a Zafira, jako, że nie miała wyboru bo jej koń to jej koń, wzięła Marokha.
Na rozprężalni zaczęły się schodki. O ile Riddick to opanowany koń, a Kuzuri i Tesseract potrafią stać się wredne dla innych koni, gdy takowy je zaatakuje, tak Age of Hero i Marokh to bomby wybuchowe. Jedna klacz na cztery ogiery to chyba nic mądrego, ale cóż, głupota nie boli. Ale od Hero może zaboleć, nie zawaha się kopnąć. Marokh spisywał się naprawdę dobrze, no, dopóki taka klacz nie wyjechała przed niego, a zaraz potem Kuzuri tuż obok jego zadu, gdyż gniady strasznie wyrwał się do przodu. Modliłam się tylko, by Ibn Dark nie kopnął, bo to może sprowokować Kuzuriego, który co jak co, ale jest potężnym ogierem. Po podsumowaniu zdarzeń z pięciu minut, stwierdziłyśmy, że rozgrzewkę prowadzimy na dwóch maneżach. Dopiero wtedy konie po stępie, kłusie jak i galopie rozluźniły się i zebrały na padoko-maneżu, na którym rozłożone były już przeszkody, ustawione daleko od siebie.
Pierwsza jechała Age of Hero i ja. Dodałam łydkę a klacz wypruła do przodu, krzyżowała nogi, więc ją zatrzymałam, ruszyłam spokojniej galopem, a po kilku wodzach siwka zrozumiała, że jednak ktoś na niej siedzi. Pierwsza przeszkoda była blisko, nie wymagała takiej prędkości, Age bardzo ładnie skoczyła. Od następnej przeszkody dzielił nas duży kawał i skręt w prawo, dodałam łydkę a Hero nie czekała ani sekundy dłużej i już po  chwili frunęła nad drugą przeszkodą. Linia prosta do trzeciej, znów ją pogoniłam, siwka trochę wypadła z rytmu i trąciła delikatnie drąg, jednak nic nie spadło. Od czwartej dzielił nas zakręt i także dość duży kawał, klacz już wiedziała co robić, wpatrując się w przeszkodę gnała do przodu. W końcu skoczyła, wyszło jej ładnie, choć miejsce z którego się wybiła a odległość od przeszkody można by zaliczyć pod skok w dal. No cóż, najważniejsze, że przeskoczyła. Na ostatnią przeszkodę też się rozpędziła, lecz postanowiła, iż nie podejmie drugiej próby pobicia rekordu. Wyjechałam z padoko-maneża, na przestrzeń obok.
Zafira widząc trasę wjechała z lekko szarpiącym się Marokhiem. Także wykonała trzy wolty w galopie, by trochę rozluźnić ogierka. Pierwszą przeszkodę przeskoczyli bezbłędnie, aż miło się patrzyło. Nerwowy jednak Ibn Dark już po lądowaniu zarzucił kilka razy głową, dziewczyna nie miała problemu z jego opanowaniem, więc już po chwili ruszyła szybkim galopem na przeszkodę drugą. Prosta droga to trójki dała ogierowi idealny moment do wykazania się jego szybkością jak i wspaniałą techniką w skokach. Czwarta, cóż dużo mówić, szybki najazd, ładny skok. Lądowanie mniej przyjazne dla jeźdźca, bo ogierek niezauważalnie dla obserwatora, ale jednak, w układ przeszkód włożył wykop nogami. Nie przeszkodziło to jednak w pięknym najeździe na przeszkodę piątą. Zafira pochwaliła ogiera i wyjechała zwalniając miejsce dla kolejnej pary.
Riddick nie przepadał za skokami, jednak bardzo się starał i było to widać na każdej przeszkodzie, tak, to prawda, jedną poprzeczkę gdzieś tam strącił, jednak rozwijał odpowiednie prędkości i ładnie pokonywał odległości między przeszkodami prezentując swoją technikę. Kuzuri w przeciwieństwie do kasztana kochał skakać i nie sprawiało mu to żadnego problemu dlatego trening na nim to tylko formalność dla jeźdźca. Skoncentrowany na przeszkodach i gotowy do najszybszego ruszenia pokazywał, iż się do tego nadaje. Cały przejazd nie sprawił mu najmniejszego problemu a za każdym skokiem pokazywał, jaki potrafi zrobić zapas. Ostatni Tesseract także nie pokazywał problemów ze skokami, może miał gorszy dzień i nie szedł szczególnie energicznie, jednak mimo wszystko pokonał trasę bez błędów, choć wolniej od reszty, a jeździec cały czas musiał go poganiać.
Pozostało już tylko rozstępowanie, które także odbyło się na dwóch osobnych maneżach. Po nim rozsiodłałyśmy konie i wypuściłyśmy je na padok, same udając się na ganek, gdzie już czekała na nas galaretka z bitą śmietaną.